Decyzja o pojechaniu na ten bieg padła, ponieważ po nieudanym starcie w Run Adventure (gdzie wycofaliśmy się z Łukaszem w ostatnim dniu rywalizacji) szukałem punktów do UTMB. Znalazłem bieg niedaleko polskiej granicy o tajemniczej nazwie Lysohorský čtyřlístek (Łysogórska Czterolistna Koniczynka)
Limit uczestników ustalony jest na 300 osób i niestety rejestracja jest już zamknięta. Na moje szczęście, po napisaniu maila do organizatorów, znalazło się jedno miejsce – w sam raz dla mnie. Wpisowe 500 KC, to też prawie jak za darmo.
Tydzień wcześniej pojechałem na rekonesans trasy. Zrobiłem jedną odnogę kończyny i to nie będzie łatwy bieg. Jeszcze nigdy nie miałem okazji zdobywać razy tego samego szczytu, więc na pewno będzie to ciekawe.
Profil trasy wygląda tak:
Na start dotarłem o 5:50. O 6:30 odprawa. Początek trasy ma być prosty: 5 kilometrowy zbieg w dół a potem do góry na Łysą Górę tylko 4km. Potem góra – dół (tak trzy razy) i na metę. Proste 🙂
Ruszamy, ustawiam się z tyłu, o zwycięstwo się nie bije i lepiej gonić niż być wyprzedzony.
Początek łatwy po asfalcie, cały czas w dół. Potem pierwsze zdobywanie szczytu. Poszło łatwo, za łatwo. Po 1:27h jestem już na górze.
Na szczycie należy odbić chip na stoliku i do bufetu.
I tu bardzo miła niespodzianka, są izotoniki, batony NUTREND, banany, cola, i inne duperele. (to wszystko za 500KC wpisowego), a o 12:00 dodatkowo ma być zimne piwo.
Staram się nie tracić czasu na punkcie, dziewczyny z obsługi napełniają bidony ekspresowo i w dół. Ten odcinek trasy znam. Wiedziałem gdzie można przyspieszyć, a gdzie oszczędzać siły.
Pojawiają się spore problemy na zbiegu po kamieniach, pierwsza tabletka przeciwbólowa i w dół. Zaczyna się pod górę, nadganiam z 30 osób. Po drodze wyprzedzam kogoś z koszulką RUN ADVENTURE. Okazuję się, że to Piotr (oprócz mnie jedyny Polak w stawce). Wybiegam na prostą i zostaje ostanie podejście.
Drugi punkt kontrolny. Miejsce 123. Na górze ta sama procedura: chip, bufet, uzupełnienie bidonów i na pętle numer trzy. Mam za sobą półtorej koniczynki.
Znów zbieg mocno kamienisty, znów pojawiają się problemy. Podpinam się pod gościa z Teamu Great Britain i już nie rozstajemy się do końca biegu. Trzecie podejście to już walka przede wszystkim z temperaturą i ostrymi podejściami. Do ekipy dołącza Michael z Pragi.
I gwóźdź programu, do pokonania 2km trasą stoku narciarskiego, temperatura sięga 35 stopni. Po tym podejściu, z trasy wycofuje się ponad 40 osób. Końcówka też mocno do góry po kamieniach.
Jest trzeci raz Łysa Góra. Chip, bufet. W bufecie pojawia się zimne piwo.
Ruszamy w trójkę na ostanie podejście. Zostaje niecałe 30km. Jedno podejście. Temperatura daje się we znaki. I na stopie zrobił się odcisk.
W zasadzie to można by napisać, że wszystko wygląda tak samo. Znów zbieg w dół i znów podejście do góry. Cztery raz ta sama góra. Tym razem podejście mocno przez las. Jest sporo korzeni. Chłopakom brakuje wody, więc oddaje moje resztki.
Zdobywamy czwarty raz szczyt i wszyscy biją brawa, chip, bufet. Mieścimy się w limicie i możemy biec na metę. Zostaje 15km. W zasadzie bez przygód dobiegamy na metę.
I to w zasadzie koniec. Bieg świetnie zorganizowany. Bardzo dobrze wyposażone punkty na Łysej Górze, atmosfera jak zwykle bardzo wesoła.
Na 300 osób skończyło 197. Nasza trójka kończy na miejscach 96, 97 i 98. Czas 10:57:42.
Bieg pokazał mi, jak dużo łatwiej, takie biegi pokonuje się w dobrze zgranym zespole. Wzajemne wspieranie się, dzielenie się jedzeniem, wodą i tabletkami przeciwbólowymi bardzo pomaga.
Już zaplanowana jest kolejna koniczynka na 18 sierpnia 2015. Polecam wszystkim.
http://lysohorsky-ctyrlistek.cz/
I na dokładkę film
http://lysohorsky-ctyrlistek.cz/