Firma Dare2Tri na rynku szeroko pojętym rynku sportowym znana jest od lat. Holendrzy bardzo dobrze ugruntowali swoją pozycję w świecie triathlonowym dzięki rewelacyjnym piankom triathlonowym serii MACH. Tym razem producent zrobił krok w stronę zwiększenia swojego portfolio o sprzęt kolarski, prezentując trenażer z napędem bezpośrednim – Fuego 1.0. Holendrzy oparli swój model o konstrukcję przypominającą Wahoo Core, czy prosty, oraz mało awaryjny produkt firmy Wahoo.
Zadanie przed firmą Dare2Tri nie jest łatwe, bo rynek trenażerów jest już praktycznie ustabilizowany i zdominowany przez kilku głównych producentów. Użytkownicy zazwyczaj wybierają sprawdzone marki, a nowość musi być albo rewolucyjna lub po prostu tańsza. Czy Dare2Ride posiada którąś z tych cech? Jaki zatem jest nowy FUEGO? Czy taki sam jak Wahoo CORE, a może zupełnie inny? Przed wami recenzja, w której nie mogłem oprzeć się aby nie stosować częstych porównań pomiędzy tymi modelami.
Co w zestawie i pierwsze wrażenia
W opakowaniu znajdują się trenażer wraz podstawą, którą musimy skręcić za pomocą dwóch śrub. Oprócz jednostki bazowej zestaw składa się z kompletu adapterów do sztywnej osi oraz redukcji do napędów dziesięcio i dziewięcio rzędowych. Do paczki dodany jest również przeciętnej jakości samozamykacz, jednak brakuje kasety. Aby skompletować gotowy do jazdy zestaw należy zatem doliczyć około 200 PLN oraz pamiętać o narzędziach do montażu napędu.
Konstrukcja urządzenia jest bardzo prosta i składa się z dwóch poziomych podstaw i mocowania jednostki napędowej. Urządzenie jest stabilne, a zawdzięcza to płaskiej podstawie tylnej nogi, która stabilizuje FUEGO lepiej niż Wahoo CORE.
Przeważająca część urządzenia, czyli obudowa oraz koło pasowe jest wykonana z dobrej jakości tworzywa, a całość waży niecałe 20kg. Koło zamachowe, waży 5,7kg, a FUEGO 1.0 pozwala na odwzorowanie nachylenia na poziomie 20% oraz jazdy z maksymalną mocą 2500W. Takie wartości, to jedne z najlepszych jakie spotkamy na rynku i w porównaniu do CORE, są zdecydowanie lepsze. Koło zamachowe zostało częściowo zabudowane, ale wciąż jest odsłonięte, zatem warto zwrócić na to uwagę pod kątem bezpieczeństwa.
Łączność
FUEGO łączy się z aplikacjami i innymi urządzeniami za pomocą protokołów Bluetooth oraz ANT+ . Trenażer można połączyć wyłącznie jako trenażer interaktywny, a więc będzie sterował oporem oraz wyświetlał moc oraz prędkość. Fuego na chwilę obecną nie transmituje parametru kadencji, ale ta kwestia została rozwiązana dzięki zewnętrznemu czujnikowi kadencji, który jest dołączony do zestawu.
Trenażer według zapewnień producenta nie wymaga kalibracji (ta sytuacja znana jest z modeli KICKR and TACX NEO), a jedyne oprogramowanie, które jest w zestawie wraz z FUEGO, służy wyłącznie do aktualizacji oprogramowania.
Głośność pracy
FUEGO w trakcie treningu wydaje charakterystyczny szum podobny do tego, który spotkamy w przypadku trenażera FLUX S. Jest głośniejszy od Wahoo CORE, czy DIRETO XR, ale pracuje ciszej od ELITE SUITO. Najwięcej hałasu generuje się w momencie, gdy nie pedałujemy, a koło zamachowe zwalnia i pracuje na wolnych obrotach. Dźwięk wolnobiegu jest jednak bardzo przyjemny dla ucha, a do tego trenażer bardzo szybko wyhamowuje koło zamachowe.
Dokładność
Fuego 1.0 nie posiada wbudowanego miernika mocy (jak np. DIRETO), więc Waty są estymowane z ruchu koła zamachowego. Dokładność jaką zadeklarował producent jest na poziomie 2% i jest to wartość, którą obecnie spotkamy w tej półce cenowej. Taki błąd pomiarowy wystarcza, aby trenażer zastąpił zewnętrzny pomiar mocy.
Poniżej seria porównań, w których jako urządzenia referencyjnego użyłem miernika dwustronnego wbudowanego w pedały – Garmin Vector 3.
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
Średnie wartości mocy całego treningu wypadają bardzo przyzwoicie i mieszczą się w średnim błędzie podanym w specyfikacji urządzenia. Odchyłki są niewielkie i wynoszą zaledwie kilka wat. Jedyne do czego można się przyczepić to sytuacja, w której FUEGO zaniża wartości mocy na wyższych obciążeniach, a zawyża moc przy niższych wartościach Watów. W moim przekonaniu nie ma wpływu na jakość treningu, ale pokazuję, że w temacie dokładności pozostaje jeszcze pole do poprawy. Pozostałe porównania znajdują się w dalszej części recenzji.
Tryby Pracy
Trenażer interaktywny jakim jest FUEGO 1.0 pozwala na trening w oparciu o dwa niezależnie działające mechanizmy jakim są tryb ERG i tryb SIM. Te funkcjonalności różnią się od siebie znacząco i w zależności od rodzaju prowadzonego treningu wykorzystujemy jeden lub drugi tryb.
Tryb ERG
W trakcie treningu w tym trybie trenażer będzie utrzymywał zadaną wartość watów niezależnie od przełożeń na rowerze. Po zmianie przerzutki urządzenie po krótkiej chwili dopasuje obciążenie do założeń treningowych.
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
- FUEGO 1.0 – pomarańczowy, Garmin Vector 3 – niebieski
Uzyskanie docelowej mocy trenażerowi zajmuje około 2-3 sekundy, zauważalne jest płynne i stopniowe dochodzenie do wartości docelowych, a utrzymywanie obciążenia realizowane jest stabilnie. Nie ma efektu drop-outu, czyli problemu schodzenia z dużych wartości mocy do niewielkich ilości Watów.
W przypadku trybu ERG i aplikacji ZWIFT pojawia się sytuacja, którą ciężko zinterpretować. Pomimo tego, że na wykresach stabilizacja obciążenia w trybie ERG wygląda na bardzo działającą, wartości wyświetlane na platformie ZWIFT skaczą z lewej do prawej, a stabilizacja Watów jest praktycznie niemożliwa. Przypomina to sytuacje, która miała miejsce w przypadku modelu DIRETO X i dzieje się wyłącznie w przypadku platformy Windows. Dlaczego występuję taka sytuacja – nie wiem, ale Dare2Tri już nad tym tematem pracuje.
Tryb Symulacji
Ten sposób pracy trenażera działa w przypadku jazdy po trasach wirtualnych. Zasada działania jest prosta, bo trenażer dostosowuje opor w zależności od nachylenia terenu. Aby jechać szybciej korzystamy wykorzystujemy przerzutki, a prędkość i dystans jest obliczany za pomocą generowanej mocy z uwzględnieniem nachylenia terenu.
Zakres nachylenia na poziomie 20% powinna wystarczyć na jazdę po praktycznie wszystkich trasach wirtualnych ZWIFT. I pomimo tego, że trenażer reaguje szybko na zmianę nachylenia i dokłada proporcjonalnie obciążanie to po przekroczeniu nachylenia powyżej 10% trenażer zaczyna pracować nieregularnie, nieco ślizgając się na danym obciążeniu.
Współpraca z licznikiem rowerowym
Większość liczników rowerowych pozwala połączyć i sterować trenażerem FUEGO. Dostępny jest kilka sposobów sterowania urządzeniem, aby tryby te omówiłem w osobnym wpisie. Jedyny problem jaki się pojawia to sytuacja korzystania z zaplanowanych kursów. Pomimo skutecznego połączenia Fuego 1.0 z licznikiem, nieprawidłowo wyświetlana jest prędkość a co za tym idzie, pokonany dystans jest błędna.
Podsumowanie
FUEGO 1.0 to trenażer ze średniej półki cenowej, który wprowadza powiew świeżości do dosyć zamkniętego świata producentów tego typu urządzeń. Trenażer jest solidnie wykonany oraz stoi za nim duża firma Dare2Tri, która na rynku istnieje już od wielu lat. Sprzęt oferuje bardzo dobre parametry pracy, które w porównaniu do konkurentów z tej samej półki cenowej są dużo lepsze.
Jedyny zarzut jaki mam do Fuego to współpraca z aplikacją ZWIFT w systemie WINDOWS. Najbardziej jest to widoczne w przypadku trybu ERG i problemów ze stabilizacją obciążenia. Ten problem psuje takie atuty jak dokładność trenażera, która jest dobra, na poziomie pozwalającym zastąpić zewnętrzny pomiar mocy.
Według producenta wyżej wymieniona sytuacja jest związana z komunikacją, zatem wydaje się, że może być rozwiązana. Jak waszym zdaniem wypada ten trenażer i czy tryb ERG może być sporym problemem?