Chłodzenie w trakcie treningu na trenażerze jest bardzo istotne i można rozwiązać je na kilka sposobów: Za pomocą otwartego okna, (sposób zupełnie nieefektywny), prostego wentylatora z marketu z zakresem ustawiania nadmuchu w kilku poziomach albo urządzenia sterowanego za pomocą pilota. Ceny tych urządzeń kształtują się w zależności od producenta między 50 a 200 PLN, a przy odpowiednim usytuowaniu poradzą sobie ze schłodzeniem w trakcie treningu. Rozwiązaniem klasy premium i nieco odmiennym podejściem do chłodzenia jest wentylator firmy Wahoo – Headwind. Oprócz standardowego stopniowanego nawiewu sprzęt stosuje unikalne na chwilę obecną rozwiązanie, polegające na inteligentnym sterowaniu nadmuchem powietrza na podstawie mocy i prędkości.
Jest jednak jeden mały szkopuł urządzenie kosztuje prawie tysiąc PLN co jest sporym wydatkiem patrząc na to, że otrzymujemy wyłącznie urządzenie do chłodzenia. Czy warto zainwestować w to akcesorium?
Co w zestawie i pierwsze wrażenia
Headwind jest gotowy do użycia od razu po wyjęciu z pudełka i nie wymaga od użytkownika żadnych dodatkowych czynności poza podłączeniem do zasilania. Wentylator po wyjęciu z pudełka bardzo intensywnie pachnie plastikiem i produktami ropopochodnymi i zapach ten nie należy do przyjemnych. Skutecznym sposobem na jego usunięcie jest wystawienie urządzenia na zewnątrz i uruchomienie wentylatora na kilka godzin.
Wentylator w całości wykonany jest z dobrze spasowanego plastiku, a konstrukcja prezentuje się estetycznie i solidnie.
Obudowa jest dobrze spasowana, a materiały użyte do produkcji są wysokiej jakości. Z przodu umieszczony jest panel sterowania oraz wydmuch powietrza, a z boku dwa otwory wentylacyjne.
Konstrukcję możemy podnosić i opuszczać za pomocą nóżek znajdujących się z tyłu urządzania, a kąt nachylenia pozwala na ustawienie wentylatora praktycznie w każdej odległości od trenażera.
Wentylator ma również bardzo poręczny uchwyt do przenoszenia umieszczony na górze obudowy.
Łączność i parowanie
Wahoo Headwind łączy się z czujnikami za pomocą protokołów Bluetooth oraz ANT+. W momencie, gdy urządzenie połączy się z czujnikiem na panelu sygnał migającej diody zmieni się na światło ciągłe. Z wentylatorem łączą się wszystkie czujniki prędkości, tętna oraz trenażery niezależnie od marki i producenta.
Akcesorium możemy również połączyć z aplikacją mobilną dzięki której uzyskamy dostęp do opcji konfiguracyjnych pozwalających na ustalenie zakresów pracy wentylatora.
Modyfikować można zakresy tętna i prędkości, co będzie miało bezpośredni wpływ na intensywność nadmuchu. Za pomocą aplikacji mobilnej można również włączać i wyłączać urządzenie oraz w pełni kontrolować tryby pracy urządzenia. Daje to przede wszystkim swobodę oraz brak konieczności schodzenia z roweru w przypadku zmian intensywności nadmuchu.
Głośność i praca
Headwind jest urządzeniem głośnym, bo wentylator z powodu sporej mocy urządzenia pracuje na poziomie 72dB. Urządzenie jest dosyć głośne, a w momencie rozruchu buczy jak stara prądnica, nie trzeba przejmować bo jest to objaw normlanej pracy sprzętu. Dźwięk ten znika w trakcie korzystania z wentylatora w normlanym trybie treningowym.
Użytkowanie
Wentylator może pracować w trybie manualnym i automatycznym. Pierwszy z nich polega na czterostopniowej regulacji siły pracy wentylatora. Pierwszy poziom jest wystarczający w przypadku lekkich treningów tlenowych z niewielkim obciążaniem, drugi dobrze sprawdzi się w przypadku treningów na progu, a trzeci i czwarty zalecam używać wyłącznie do treningów na bardzo wysokim obciążeniu.
Dużą większą wygodę zapewniają tryby automatyczne, gdzie siła strumienia powietrza jest regulowana w oparciu o tętno albo prędkość.
Siła nawiewu w oparciu o tętno
Po skonfigurowaniu odpowiednich zakresów za pomocą aplikacji mobilnej urządzenie będzie zmieniać moc nawiewu w zależności od rosnącego tętna. Ten sposób sterowania jest bardzo wygodny i pozwala na efektywne chłodzenie, gdyż strumień powietrza automatycznie reaguje na zmianę intensywności treningu.
Siła nawiewu w oparciu o prędkość
Ta funkcjonalność niestety ma niewielkie zastosowanie praktyczne. Według firmy Wahoo, wentylator ma symulować podmuchy wiatru, które są zależne od prędkości kolarza.
Jazda po trasach wirtualnych cechuje się jednak odmienną specyfiką, bo to właśnie w trakcie podjazdów, gdzie obciążenie jest najwyższe, wymagane jest największe chłodzenie, a w tym momencie właśnie urządzenie wieje najsłabiej. Dokładnie odwrotna sytuacja ma miejsce w przypadku zjazdów.
Zdecydowanie bardziej praktyczne zastosowanie znalazłaby opcje sterowania w oparciu o moc.
Wentylator jest bardzo wydajny i zauważalnie lepiej chłodzi niż popularne urządzenia dostępne w marketach budowlanych. Strumień powietrza jest bardzo silny i dociera niezależnie od odległości w jakiej ustawimy urządzenie. W moim przypadku optymalizacji pracy w zależności od wykonywanego treningu wygląda następująco:
- W przypadku trybu ERG i wyścigów – nawiew w oparciu o tętno
- W trakcie lekkich jazd tlenowych – nawiew w trybie manualnym na poziomie 1 lub 2.
Podsumowanie
Headwind jest urządzeniem innowacyjnym i niespotykanym do tej pory na rynku. Sprawdza się w 100% i oferuje moc i jakość chłodzenia wyższą niż zwykłe wentylatory komercyjnie dostępne w sklepach.
Największym jednak problemem jest cena, która rozpoczyna się od 1000 PLN w zależności od sklepu. Trudno nie przyznać, że jest to sporo jak za wentylator, ale opinie w sieci są takie, że kto zdecydował się na to akcesorium już nie wyobraża sobie treningu z innym systemem chłodzenia. Do tych osób należę również ja, bo Headwind jest dla mnie niezastąpionym akcesorium treningowym.
Naprawdę nie rozumiem fenomenu tego wentylatora. I tak nie pokryje całej sylwetki czyli nogi i tułów (ręcznik – bariera). Na kierownicy mam ręcznik chroniący rower od potu. Wentylator na pilota w zupełności jest wystarczający. Robiąc trening godzinny tylko na początku zanim się rozgrzeje potrzebuję min obrotów. Później i tak wiatrak idzie na maxa.
Gdyby kosztował x3 mniej ok była by cena spoko do tego co się dostaje. Tak nawet wiatrak xiaomi za sto parę złotych ma więcej materału w sobie ze zdalnym sterowaniem niż ten.
ArT serio wentylator jest mega i może za drogi, ale robotę robi rewelacyjną. Nie mam opcji bym go wymienił 🙂
Nie wyobrażam sobie zalewania oczu i lania potem na rower. I nie, ręcznik nie jest żadną skuteczną barierą, bo i tak człowiek jest mokry. Wiatrak promieniowy w stosunku do wydajności jest zbyt hałaśliwy i dmucha nie tyko w kierunku pożądany. Wiatraki osiowe np. do suszenia dywanów są pewnym rozwiązaniem (właściwie budowa podobna do wiatraka Wahoo, a wydajność bywa większa), ale problemem jest sterowanie – 3 stopnie nadmuchu, ale żeby zmienić trzeba zejść z roweru. Nieakceptowalne przy interwałach czy wyścigach Zwift.
W Wahoo płaci się przede wszystkim za sterowanie tętnem. To jest opcja za którą można dać się pokroić. Jeśli tętno niskie wentylator pracuje cicho i z małym nadmuchem kolejne (czyli od 1 do 4) stopnie nadmuchu włączają się wg zdefiniowanego przez użytkownika zakresu tętna. Tętno spada -> spada siła nadmuchu. Bardzo naturalne.
Minusem projektu jest brak możliwości ustawienia kąta nadmuchu płynnie lub kilkustopniowo (dwa stopnie to nie regulacja, zwłaszcza, że drugi podnosi do płaskiego) nóżkami albo regulowanymi żaluzjami. Trzeba kombinować z ustawieniem w odpowiedniej odległości (nie zawsze możliwe), albo podkładać np. książki itp. pod przód.
Po 2 latach katowania wentylatora Wahoo jest jak nowy.Nie zamienię go na żaden inny.
U mnie już idzie 3 rok, kapitalne akcesorium !